top of page

„Dziękuję za przedstawienie, poczulem je do samych kości , poruszyło we mnie niebo i ziemie” [recenza widza]


" Dzięki za spektakl!! Za niesamowitą podróż w odmienny stan świadomości, za autentyczność, Twoją wrażliwość i szacunek. Pierwsza scena dla mnie mogłaby trwać wieczność. To bardzo piękne i ważne co robisz. Dzięki" (recenzja z widowni)


„…Ciemności rozjaśnione zostały. To był świetny spektakl. I zaskakujący niespodziewaną niespodzianką improwizacji duo. Przejmującą. Instytut Teatralny wypełniony po brzegi. Beksiński wkroczył w kolejne wymiary.”

„Postrzegam Sylwię Hanff jako innowacyjną i utalentowaną tancerkę i choreografkę.
Uważam, że jej praca jest wyjątkowa.” Atsushi Takenouchi, tancerz butoh


"Tancerka, która spala wszystko, co stanie na jej drodze. Nieporównywalna z niczym innym gra. Gdyby energię można wizualizować zapewne sala, drzwi, widownia zajęłaby się ogniem. " Marek Korwitt (jeden z stażystów i współpracowników Jerzego Grotowskiego)

Sylwia jest bardzo zdolną organizatorką i znakomitą artystką, która prezentuje prace w Polsce i innych krajach; jej prace łączą aspekty jej europejskiego dziedzictwa z dynamicznym awangardowym gatunkiem Butoh. Nasze projekty współpracy nadal są wzbogacające i satysfakcjonujące. [Sylwia Hanff] zgromadziła wdzięczną publiczność i ma wielu fanów. Ma ogromną uczciwość jako człowiek i artystka. Joan Laage,Tancerka Butoh, Dr Tańca i Sztuk pokrewnych
Seattle/USA

Sylwia Hanff/Teatr Limen „Arya”, 16 Festiwal Konfrontacje Teatralne, Lublin 

"Interesuje mnie nie to jak ludzie się poruszają, ale to, co w ich wnętrzu porusza nimi" powiedziała niegdyś Pina Baush, zaś słowa te w ustach Tomasza Bazana, kuratora MAAT Festiwal stanowią przesłanie tegorocznych spotkań z ciałem i tańcem butoh.

Festiwal co roku skupia najlepszych artystów z Polski i zagranicy, daje możliwość obcowania z tym co chociaż ludzkie jest wielce niecodzienne dla przeciętnego człowieka. Wpisanie MAAT Festiwalu w Konfrontacje stanowi ich pewne uzupełnienie. Pomysłodawcy zaznaczają, że jest to przede wszystkim przestrzeń do awangardowych poszukiwań i laboratoryjnej pracy, a także prezentacji indywidualnych stylów każdego z artystów. Tytuł "Peryferie ciała" nawiązuje do dwóch poprzednich nazw festiwalu, skupiając w jeden sens przestrzeń i formę prowadzenia ciała. Poszukując tego co dziewicze, zapomniane z pierwotnego teatru greckiego, realizatorzy częstują nas dawką najwyżej światowej klasy realizacji, które pokazują, że to co nazywamy tańcem w zasadzie nazywać należy szeroko pojętą performatyką.

"Arya" autorskie solo Sylwii Hanff, z video-art'em Gamid Ibadullajev'a można było zobaczyć w studio TVP Lublin. Widownia nie należała do najliczniejszych. To jednak nie było przeszkodą to powodzenia spektaklu. Kameralne spotkanie widzów, z pewnością fanów tego typu teatru, choć także wielu przypadkowych gości to doskonała artystyczna kolacja. Sylwia Hanff, na pustej scenie opowiedziała ciałem historię poszukiwania siebie, miłości i śmierci. Dźwięk pianina, przechodzący z łagodnych uderzeń w mocne akordy wprowadzał w trans i nie pozwalał oderwać wzroku od tancerki. S. Hanff zaczęła swoją opowieść od wcielenia się w postać młodej kobiety w białej sukni, która przeżywała miłość, stan uniesień i radości. Kolejny krok stanowiło przejście na granicę życia i śmierci, by wreszcie po zmaganiach z samą sobą i poszukiwaniem właściwego znaczenia życia ziemskiego i pozaziemskiego odnaleźć na nowo spokój i miłość.

Grał rekwizyt – czerwone kwiaty, zmieniające swoje znaczenie, w zależności od sytuacji. Interesującym i dodającym czytelności elementem było zastosowanie dwóch kolorów i form stroju – białej kreacji z czerwonymi wstęgami, którą artystka porzuciła niczym kokon by ukazać się w wąskiej, czarnej sukni. S. Hanff stworzyła projekt "Arya", jako wpisujący się w jej inne, wielopoziomowe działania "Czarna Latifa". Odkrywa on butoh jako taniec medytacyjny czy taniec drugiego brzegu. Otwarcie ciała i umysłu pozwala na dotarcie do najgłębszych i najtrudniej dostępnych sfer ludzkiej świadomości i człowieczeństwa. Aktorka poprzez szczerą rozmowę ze śmiercią i poszukując jednocześnie źródła miłości, ukazywała widzowi to co gołym okiem jest niezauważalne lub spychane na dalszy plan.

W przypadku projektu jakim jest "Arya" dotykamy sfer tak intymnych i nie raz bolesnych, że nie sposób przejść obojętnie obok tych treści. Spektakl odbiera się wszystkimi zmysłami. Ciało kobiety szarpane konwulsjami staje się naszym własnym. Muzyka i gra świateł w tym przypadku były niezbędne i skomponowane nad wyraz dobrze. Budowały nastrój i pozwalały na estetycznie czysty odbiór całości. Widoczny w tle video – art w moim mniemaniu rozpraszał kontakt z artystką i chociaż świetnie przygotowany, czytelny i komponujący się z całością zmuszał do wyboru gdzie skierować wzrok. Nazwałam performance "artystyczną kolacją", bo jak na zakończenie festiwalowego weekendu obecność na scenie S. Hanff należała do wyborów trafionych i oczyszczających, wręcz wprowadzających w medytacyjny nastrój. Ocieranie się o trudne do zwerbalizowania sfery to wynik doskonałej w swojej formie gry aktorskiej. Aby zrozumieć sens butoh, a przede wszystkim towarzyszyć artystce w podróży w głąb siebie trzeba być blisko i otworzyć na to spotkanie umysł.

Sylwia Halff nie gości w Lublinie po raz pierwszy. Wielokrotnie zebrała świetne recenzje. Podążając za słowami, że „Prawdziwa wolność polega na wyborze pomiędzy beznadzieją, rozpaczą, zachwytem i radością. Nie ma znaczenia, co wybierzesz. To jedynie różne smaki tej samej esencji.” (Chameli Gad Ardagh) dochodzimy do sedna spektaklu. Wspólnie i mam nadzieję – dla większości ze skutkiem - tego wieczoru, w kotle różnych emocji odnaleźliśmy siebie.
Ewelina Jurasz http://teatrmaat.pl/index.php?strona=sylwiahanffporazkolejnywlublinie-441

 

Spektakl "Arya" Teatru Limen to kolejna pozycja przeglądu Konfrontacje Teatralne i MAAT FESTIWAL Peryferie Ciała. Solo butoh w wykonaniu Sylwii Hanff to unikalne widowisko, umożliwiające, jak mówi artystka, podróż do wewnątrz własnej istoty

Kobieta w białej sukni-kimono, o włosach takiego też koloru, pobielonym ciele, siedzi na podłodze. To duch, który podróżuje po świecie i stopniach swej świadomości. Łącznikiem między nimi są czerwone maki, które przywołują wspomnienia i budzą dobre emocje. Trochę brutalnie wkracza w ten harmonijny obraz postać z projekcji (Gamid Ibadullajev): rozedrgana, nieco rozmyta, o konturach z efektem celofanu, umieszczona w nieokreślonej przestrzeni. Pod jej wpływem kobieta przeobraża się – niczym wąż zrzuca biały strój i w czarnej sukni, przechodząc na drugą stronę swojej duszy, kontynuuje opowieść. W tej części jest ona bardziej dramatyczna. Kobieta zamyka się w swej świadomości, kończąc historię swego życia i kolejny etap introspekcji.

Przedstawienie wiąże się z projektem Czarna Latifa, czyli rozpoznawaniem butoh w kontekście tańca medytacyjnego. Pojęcie Latifa wzięte z mistycyzmu sufickiego, możemy rozumieć jako gotowość dotarcia do Esencji człowieka, czyli Natury i Prawdy bez konstrukcji sztucznego charakteru. „Czarna latifa to wymiar wglądu w siebie, związek ze śmiercią, głębię ciszy. To źródło naszej miłości”. Oprawa spektaklu sprzyjała perspektywie introspekcyjnej: niepokojąca i hipnotyzująca muzyka, oscylująca pomiędzy mistyczną elektroniką i mocnymi efektami, a także rzadkimi japońskimi akcentami. Bardzo ważne było również światło – reflektor wyznaczający obecność bohaterki, albo raczej miejsca pobytu jej świadomości (w pewnym momencie znajduje się ona poza obrębem światła) – skupiał uwagę widzów na tym jedynym jasnym miejscem sceny (poza fragmentem w którym obserwujemy również video-art).

Butoh jest specyficznym rodzajem teatru ruchu. Występ Sylwii Hanff pokazuje, że jest nieustannie źródłem nowych znaczeń, a także mistycznym narzędziem do podróży po własnym „JA”.
Maria Anna Piękoś, Dziennik Teatralny, 22 października 2011 http://www.teatry.art.pl/n/czytaj/fmk/32099

 

MUDRA, SYLWIA HANFF & INDIA CZAJKOWSKA 2010 R.

«Wyjątkowo ciekawy był sobotni występ Sylwii Hanff. Żeby osiągnąć zamierzony przez siebie efekt, Hanff nie musiała uciekać się do krzykliwych środków. Artystka zaprezentowała dojrzałą interpretację myślenia o butoh, każdy jej gest był przemyślany i dopasowany do muzyki granej na żywo przez Indię Czajkowską. Sylwia Hanff tajników butoh uczyła się od japońskich mistrzów. Jak sama napisała: "Butoh to stan istnienia - totalna obecność, w której pozwalamy mówić ciału". "Maat Festival - Najważniejszy jest ruch ciała", ms, Gazeta Wyborcza – Lublin, wrzesień 2010

 

Kolejny raz [w Lublinie] pojawiła się Sylwia Hanff, która we współpracy z Indią Czajkowską zaprezentowała spektakl "Mudra". Było to estetycznie dopracowane widowisko, utrzymane w tonie medytacji. Rytualność wzmogła muzyka.

Sylwia Hejno, Polska Kurier Lubelski

 

Gdybym miała coś jednak zdecydowanie polecić, z obszaru buto z pewnością będą to: "Mudra" Sylwii Hanff i kreatorki przestrzeni muzycznych Indii Czajkowskiej, oraz "Gekko Dance - Dance of Moonlight" Japończyka mieszkającego w Słowenii, Ryuzo Fukuhary. Hanff to jedna z pierwszych (jeśli nie pierwsza) rodzima artystka, która zaczęła tańczyć buto, inspirując zresztą wiele osób. Ze względu na unikalny, bliski ruchowej medytacji styl i nieregularność pokazów Hanff, jej występ wart jest szczególnej uwagi.

Julia Hoczyk II Maat Festival, Gazeta Wyborcza Lublin

 

Relaksacyjnie - S. Hanff & I. Czajkowska, Mudra

Czasami, by zainteresować widza, wystarczy skupić na chwilę jego uwagę na akcji dziejącej się na scenie. Są jednak takie spektakle, które w jakiś dziwny i nieokreślony sposób zaczarowują publiczność ruchem, tańcem, efektami świetlnymi. Ale i nie to czasami jest najważniejsze w niektórych występach. Czasami najistotniejszy jest klimat, jaki powstaje wokół danego spektaklu. Klimat, który wprowadza widzów w stan swoistego „zatrzymania” i kontemplacji widzianych obrazów i słyszanych dźwięków.

W taki właśnie stan wprowadził mnie spektakl „Mudra” zaprezentowany w kameralnej przestrzeni Idea Zone. Sylwia Hanff oraz India Czajkowska przygotowały estetyczną ucztę, podczas której na uczestników czekało wiele duchowych uniesień. Przede wszystkim zachwycała muzyka. Pianino połączone z delikatnym, acz drapieżnym wokalem Indii Czajkowskiej wprowadza w stan chwilowego odrętwienia. Dźwięki szarpane, urywane, chaotyczne, przechodzą w spokojne melodie. Nad wszystkim górujący śpiew, który wzmagał i wyznaczał dramaturgię. Całość przypominała kompozycje muzyki relaksacyjnej, które wprowadzają w stan chwilowego zawieszenia. Muzyka podczas spektaklu wykonywana była na żywo przez Czajkowską, która dosłownie zaczarowała publiczność swoimi improwizacjami instrumentalno-wokalnymi. Na tle tego relaksacyjnego muzycznego podkładu „lawirowała” Sylwia Hanff. Taniec i ruch niejako „wypływały” z wnętrza artystki. Wspaniale zaimprowizowany układ był głosem ciała, który mówił do widza słowami czystej poezji.

Tytułowa mudra stała się pretekstem do tanecznych wariacji. Mudry jako symboliczne gesty w medytacji połączone są (szczególnie w technice hatja-joga) ze sztuką pracy z ciałem i oddechem. Te specjalne układy dłoni i palców mają mieć działanie energetyzujące i kierować umysł w stronę wyzwolenia. Przynoszą harmonię emocji i umysłu. Mudra przynależy także do wewnętrznego treningu mocy rytuału. Jednak nie sam specyficzny układ palców jest tu najważniejszy. Mudra to zawsze postawa całego ciała, a także wewnętrzna postawa umysłu. Sposób ułożenia stopy, kąt podniesienia nogi - wszystko stanowi część całej ścieżki Mahamudry. W nawiązaniu do mudr oraz jedności wyzwolonego ciała z jasnym umysłem powstał ów spektakl. I muzyka, i ruch były niczym kolejny etap osiągnięty podczas medytacji, na którym rozumowe poznanie łączy się ze zmysłową percepcją.

Całość spektaklu jest poetyckim obrazem łączącym improwizację instrumentalno-wokalną z taneczną. Plastyczność i obrazowość poszczególnych scen to jeden z atutów występu. Podkreślić jednak muszę, że dla mnie najważniejszą kwestią była próba zaczarowania widza, poprzez wprowadzenie go na moment w inny świat, a być może inny stan – kiedy rozum poddaje się rozkosznej relaksacji, a widziane obrazy i słyszane dźwięki oddziałują raczej na zmysły. Taki sensualny charakter miał dla mnie właśnie ten spektakl, po którym czułam niekłamaną rozkosz z możliwości obejrzenia estetycznie skrojonego performance.
Monika Szczepan, teatrologia-umcs.blogspot.com

 

Wysmakowany ruchowo, poetycki spektakl Apoptosis…
Buntownicy i tułacze, Beata Waś, Gazeta Olsztyńska nr 194/21.08 22-08-2006.

 

Z ciekawością biegnę na strych, by usiąść i nie wstać, nie drgnąć, rozpłynąć się w osobliwej prezentacji Sylwii Hanff [Sny oceanu]. Rzeczywiście jest w tym coś, co wbija „siedzenie” w siedzenie i każdy ruch, każdy oddech, który zburzyłby wykreowaną rzeczywistość staje się świętokradczy. Dostrzegam coś, co na co dzień umyka uwadze – asymetryczność ciała, pracę mięśni, fakturę drewnianej podłogi pod stopami.. Wyciszony początek spektaklu wprowadza niesamowitą atmosferę. Napięcie, które towarzyszy każdemu gestowi tancerki przenosi się na widownię. Muzykę jest piękna, w przeciwieństwie do tańczącej kobiety, która zaciera ślady swojej płci posługując się grubą warstwą białej farby. Jest po prostu człowiekiem, każdym, „everymanem”, a jednocześnie uosobieniem siebie tylko. I strachu, i zła, i ciemności, i uwięzienia (maska, konwulsyjne ruchy), bo przecież, jako widz „czytam” i buduję ciąg znaczeń choć ze świadomością, że to nie do końca trafna droga, bo butoh niczego nie ilustruje. Więc zmieniam perspektywę i patrzę na ciało odarte z „estetycznej” przykrywki, z wysublimowanego gestu, miękkich pociągnięć i urody, która cechuje taniec. Butoh „burzy” przyzwyczajenia – poza rytmem muzyki, w geście zdeformowanym, asymetrycznym, niepowtarzalnym objawia się prawda. Objawia się człowiek, jakże niedoskonały i ułomny, a jednocześnie piękny, na tle błękitnego nieba; człowiek – element większej całości. Dziękuję za przedstawienie, które w mój pośpiech wniosło krztynę spokoju. Podziwiałam tę umiejętność skupienia. Nienaturalnego; a jednak poczułam, że jest mi dobrze."
Agata Drewnicz

 

/.../ Tego rodzaju skupienie jest być może nieosiągalne w innym rodzaju teatrze, więc trudno od spraw metafizycznych się uwolnić. Z początku futurystyczne skojarzenia zwolniły miejsca dla refleksji o ludzkim dorastaniu i rozwoju, dążeniu do doskonałości. Nakładaniu na nasze, w gruncie rzeczy skarlałe ciała, dyscypliny i reguł. Gdy aktorka – tancerka kolejny raz rozpoczyna swoją walkę o piękno, próbuje tańca na czubeczkach palców, staje się jasne, jak wiele trudu jest w każdej decyzji o ponownym powstaniu. I właśnie ten trud jest najcenniejszy, piękno w skupieniu, w improwizacji, bolesnej, bezkompromisowej, bo nie schlebiającej gustom widza. Zmuszający do skupienia, które początkowo dla festiwalowej publiczności było katorgą. Ale ku mojemu zaskoczeniu spektakl ten nie potrzebował obrońców z zewnątrz. Po prostu czar zadziałał. I za to mogę podziękować. Kolejny raz uwierzyłam w magię teatru. We wchłanianie."
Anka Perek (Gazeta Festiwalowa Jedenastych Słodkobłękitów)

 

To, co zobaczyłem [Krótkie Smakowanie Życia Centrum Projekt Pracovnia Maat & Teatr Limen] naprawdę bardzo miło mnie zaskoczyło. Takie spektakle widuje się raczej za granicą na elitarnych festiwalach. Bo cóż ja widzę? Siadam w starym zniszczonym krześle i obserwuję dziwny układ przestrzeni. Jakieś konstrukcje, pasy, tkaniny. Wszystko żegluje, płynie, jakby zmierza już w stronę dawno obranego kierunku. Wielkie drzwi. Czy to są drzwi..? Czy te drzwi można otworzyć ku innej rzeczywistości..? Wszystko nabiera tempa, obrazy suną, jak zjawy, duchy. Przypomina to coś z ducha teatru no. Butoh. W najlepszej i niesamowicie podanej formie. Dwójka wspaniałych tancerzy, którzy dotknęli swoim tańcem dna piekła. Tancerz [Tomasz Bazan] Mężczyzna, porównywalny swoją ogromną energią tylko do Daisuke Yoshimoto, Tancerz-Kobieta [Sylwia Hanff], która spala wszystko, co stanie na jej drodze. Nieporównywalna z niczym innym gra. Gdyby energię można wizualizować zapewne sala, drzwi, widownia zajęłaby się ogniem. Spektakl na najwyższym poziomie, obawiam się jednak, że nie przystosowany (niestety!) na dość tradycyjne polskie sceny.
Marek Korwitt (jeden z stażystów i współpracowników Jerzego Grotowskiego)

 

Puste miejsce było spektaklem niezwykłym. [...] Sylwia Hanff i partnerująca jej Beata Ciecierska-Zajdel stworzyły atmosferę pustki i emocjonalne rozdarcie w sposób perfekcyjny. Zarówno poszczególne układy, jak i dobór muzyki - mocnej i monumentalnej, sugerował odniesienia ekspresjonistyczne i nadawał spektaklowi wymiar pozaczasowy. Mieliśmy wrażenie płynięcia gdzieś w przestrzeni i ocierania się o coś trudnego w zwerbalizowaniu. Razem z artystkami wniknęliśmy w pustkę, o której kiedyś pisała Małgorzata Sacha-Piekło, ze staje się światłem.
Agnieszka Szmidel, www.napis.pl Niezależny Akademicki Portal Informacyjny Stolicy

 

Niedoistnienie /../ to występ tańca butoh w wykonaniu Sylwii Hanff. Tancerka Teatru Limen zahipnotyzowała publiczność pokazując „taniec ciemności”, jakim jest butoh.
[M.K., Racibórz]

 

[Na XIII Barlineckim Lecie Teatralnym] pojawiła się jeszcze jedna forma teatralna, jakiej dotąd nie mieliśmy okazji oglądać, a która pozostawiła wielkie wrażenie. To teatr ciała - taniec butoh. Sylwia Hanff /../ to profesjonalistka i perfekcjonistka.
Romana Kaszczyc, portal Barlinek

 

Niedoistnienie - Był to występ tańca butoh w wykonaniu Sylwii Hanff. Tancerka Teatru Limen zahipnotyzowała publiczność pokazując "taniec ciemności", jakim jest butoh.
( www.raciborz.com.pl/art1091.html)

 

Niedoistnienie - spektakl w rewelacyjnej oprawie muzycznej - wydaje się być zapisem napięcia i bólu, jakie towarzyszą istnieniu. /.../ Ponure i niezwykłe.
M. Ciesielski, Życie Warszawy

 

Kierunek.(0-22).taniec’2004 Warszawska publiczność wyróżniła: Teatr Limen, czyli pracę Sylwi Hanff pt.: "Niedoistnienie"

 

[Na VII Międzynarodowym Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA 2003] …Polskę będą reprezentowały znane i cenione na całym świecie zespoły: Biuro Podróży, Teatr Snów, Klinika Lalek, Wagabunda oraz Limen – the Body Theatre, pokazujący taniec butoh na najwyższym poziomie.

 

 

ENGLISH

“[…] It was the very first time for me to ever hear about and eventually see a Butoh performance [9 Birds​ NATSUKASHI]. It reminded me of the time I saw the vast ocean for the first time: There were no words needed to impress me, to touch me or letting me know what this was all about. I just watched it without thinking about a history behind it - watching the human body being affected by nature and transforming into something supernatural. I had the feeling as if this performance was expressing the most important thing for all of us - and that couldn't be told in words. (Julia, Austria )

 

A performance sophisticated in its layers of movement, poetic, Apoptosis…’ Rebels and exiles, Beata Wa¶, Gazeta Olsztyñska nr 194/21.08 22-08-2006.

"I ran with curiosity to the attic to sit down and not get up, not budge, to dissolve into the peculiar performance of Sylwia Hanff [Dreams of an Ocean]. Indeed, there is something there that crushes you into your seat, and each move, each breath, which could destroy the created reality, becomes a profanation. I notice something that eludes our attention in everyday life – the asymmetry of the body, the work of the muscles, the texture of the wooden floor beneath the feet. The meditative beginning of the performance introduces a stunning atmosphere. The tension which accompanies every gesture of the dancer spreads to the audience. The music is beautiful, unlike the dancing woman, who effaces the marks of her gender using a thick layer of white paint. She is just a person, each human being, ‘everyman’ and, at the same time, the embodiment of herself only. And of fear, and evil, and darkness, and confinement (the mask, convulsive movements). As a spectator I ‘read’ and built up a sequence of meanings, even though I am aware that it is not an entirely accurate method because butoh does not illustrate anything. So, I change my perspective and look at the body stripped of the ‘aesthetic’ disguise, the sophisticated gesture, soft strokes and beauty which are characteristic of dance. Butoh ‘destroys’ the habits – outside the rhythm of music, in the deformed, asymmetrical, inimitable gesture, the truth reveals itself. The human being is also revealed, how imperfect and defective he/she is, but at the same time how beautiful against the background of a blue sky; a human being – an element of the larger sum total. I am thankful for this performance which brought some peace to my haste. I admire this ability to concentrate. Unnatural; still I felt good."
Agata Drewnicz

 

/.../ This kind of concentration might not be achievable in any other kind of theatre, so it is difficult to liberate it from metaphysical matters. The futuristic associations, at first, made room for reflection on personal growth, development and a striving for perfection. Laying discipline and rules onto our, in fact, stunted, bodies. When the actress-dancer returns once again to her fight for beauty she tries to dance on the tips of her toes and it becomes clear how much effort there is in each of our decisions to rise again. And it is this effort which is the most precious, the beauty of concentration, improvisation, painful, uncompromising, because it does not flatter the audience. It forces us to concentrate, which initially was a form of torture for the audience. However, to my surprise, this performance did not need any defense from the outside. Simply, its spell worked. And I can be thankful for this. Just another moment when I believed in the magic of theatre. In absorption.’
Anka Perek (The Festival Paper of the Eleventh Sweetblues)

 

What I saw [Short tasting of Life Centre Project Pracovnia Maat & Limen Theatre] surprised me really positively. These kinds of performances can be seen more often abroad at exclusive festivals. What do I see? I sit in an old ruined chair and observe the bizarre arrangement of space. Some constructions, stripes, fabrics. Everything is circulating, flowing as if it was heading towards a direction chosen long ago. A huge door. Is this a door…? Can this door be opened into another reality..? Everything speeds up; images glide like phantoms, ghosts. It reminds me somewhat of the spirit of the No theatre. Butoh. At its best, a remarkably served form. Two excellent dancers, who reached the underside of hell with their dance. The Male-Dancer [Tomasz Bazan] with his great energy can be compared only to Daisuke Yoshimoto, the Female-Dancer [Sylwia Hanff] burns anything that stands in her way. Stagecraft incomparable with anything else. If energy could be visualized, the room, the walls, the audience would probably be set ablaze. A performance at the highest level. However, I am afraid, that it is not adapted (unfortunately) for those more traditional Polish stages.
Marek Korwitt (one of the interns and co-workers of Jerzy Grotowski)

 

The Empty Place was an extraordinary performance. [...] Sylwia Hanff and partnering her, Beata Ciecierska-Zajdel, constructed the atmosphere of void and emotional dilemmas perfectly. Both, the particular compositions and the choice of music – strong and monumental – suggested Expressionist references and gave the performance a universal dimension. We had the impression of flowing in space and touching something difficult to verbalize. Together with the artists we penetrated the void, once described by Ma³gorzata Sacha-Piek³o as becoming light.
Agnieszka Szmidel, www.napis.pl Niezale¿ny Akademicki Portal Informacyjny Stolicy (Independent Academic Informational Portal of the Capital)

 

Niedoistnienie (Un-done-existence) /…/ is a butoh performance by Sylwia Hanff. The dancer from the Limen Theatre hypnotized the audience performing the ‘dance of darkness’, as butoh is called. [M.K., Racibórz]

[During the 13th Theatrical Summer in Barlinek] one more theatrical form appeared which we have not had an opportunity of seeing before and which made a great impression. It is a body theatre – the butoh dance. Sylwia Hanff is a professional and a perfectionist.


Romana Kaszczyc, Barlinek portal

Niedoistnienie (Un-done-existence) – a performance of butoh dance by Sylwia Hanff. The dancer from the Limen Theatre hypnotized the audience with the ‘dance of darkness’, as butoh is called. (http://www.raciborz.com.pl/art1091.html)

 

Niedoistnienie – a performance in a sensational musical setting – seems to be a record of tension and pain, which accompany existence. /…/ Gloomy and extraordinary.
M. Ciesielski, Zycie Warszawy

 

Dial code. (0-22) dance’2004. The Warsaw audience awarded the Limen Theatre, a piece by Syliwa Hanff, Niedoistnienie (Un-done-existence).

[During the 7th International Festival of Outdoor and Street Theatres FETA 2003] … Poland will be represented by groups which are acclaimed the world over: Biuro Podró¿y (Travel Agency), Teatr Snów (Dream Theatre), Klinika Lalek (Doll Clinic), Wagabunda (The Vagabond) and Limen – the Body Theatre, presenting the highest levels of butoh dance.

 

Dreams of an Ocean. A black and white space puncted by lights seems paradoxicaly to be a model of both purely biological and purely spiritual life. Rights from the start the spactator is awarethat he or she is witnessing a boundary situation, both in a phisical and emotional sense. The movements of the two performers are extremely slow, sometimes almost impereceptible, but they are precusely what allows the audience to concentrate on elements of our embodiment that we often easily overlook – the micro-movements of the head, hands, eyes, and lips. This is a production not about people, but ebout embodiment; the human figures on the stage are always exposed, always in nondescript costiumes; all in all, it is next to impossible to tell the women from men. They movedabout with the aid of some inner power which yhay seek in front of the audience just so that thay can surrender to it, melding into each other, creating strange bio-objects. The theatre is filled with a monotonous sound, the dripping water; the audience’s attenton and tension rises to the pitch of a ritual experience.

 

Jadwiga Majewska, The Body Revolving Stage. New Dance in New Poland. The Zbigniew Raszewski Theatre Institute, Warsaw 2011

 

 

bottom of page